Niekiedy korzystny dla kredytobiorców wyrok opatrzony jest dosyć enigmatyczną dla konsumentów klauzulą o brzmieniu: “bankowi przysługuje prawo zatrzymania zasądzonego świadczenia do czasu zaoferowania przez powoda świadczenia wzajemnego w kwocie X albo zabezpieczenia roszczenia o jego zwrot”.
Co oznacza wspomniane prawo zatrzymania i czy jest się czego obawiać? Czy praktyka stosowania tego instrumentu przez sądy jest właściwa? Jakie są prognozy w tym zakresie?
Zarzut zatrzymania to…
W uproszczeniu – skoro sąd uznaje naszą umowę kredytu za nieważną, to jej strony powinny sobie zwrócić to, co na swoją rzecz wypłacały. Czyli kredytobiorca otrzymuje wszystkie wpłacone kwoty (czy to raty kapitałowe, czy odsetkowe, czy odsetki karny czy w końcu inne koszty okołokredytowe), a bank – wypłacony kapitał.
Zgodnie z obowiązującą zasadą zwaną “teorią dwóch kondycji” stwierdzenie nieważności umowy przez sąd nie sprawia, że frankowicz otrzymuje tylko nadwyżkę nad wypłaconym kapitałem (czyli wpłacone kwoty minus wypłacony kapitał), a całe roszczenie. Bank zwrotu kapitału może dochodzić w osobnym procesie lub potrącić swoją wierzytelność z wierzytelnością konsumentów.
I tutaj pojawia się prawo zatrzymania. Bank składa oświadczenie o zatrzymaniu swojej wierzytelności (kapitału) do czasu, aż konsument zaoferuje spłatę swojej. Zdarza się, że podniesiony w tym kontekście zarzut jest uwzględniany w procesie i wówczas sąd umieszcza w wyroku klauzulę przywołaną na wstępie, którą sparafrazować można: “dopóki nie zaproponujesz spłaty swojego długu, to my nie spłacimy naszego”.
Czy jest się czego bać?
Uwzględnienie lub sama możliwość uwzględnienia zarzutu zatrzymania często budzi lęk konsumentów. Intuicyjnie przyjmują oni, że muszą zgromadzić jeszcze raz dochodzoną kwotę (czyli najczęściej kilkaset tysięcy złotych) i zapłacić ją bankowi aby uzyskać swoje świadczenie (obecnie niemal zawsze dużo wyższe, niż wpłacony kapitał – nierzadko nawet dwukrotnie). Na szczęście nie jest to aż tak krytyczna sytuacja.
Po pierwsze – czy taki zarzut jest w ogóle słuszny?
Moim zdaniem (i części sądów) zarzut zatrzymania w sprawach frankowych nie przysługuje i to z kilku powodów.
Prawo zatrzymania, zgodnie z art. 496 Kodeksu cywilnego, przysługuje w przypadku umów wzajemnych czyli takich, w których świadczenie jednej ze stron jest ekwiwalentem świadczenia drugiej – czyli mamy do czynienia z wymianą na przykład pieniędzy na towar (umowa sprzedaży), towaru na towar (umowa zamian) czy pieniędzy na usługę. Oczywiście kredyt bankowy jest kontraktem dwustronnie zobowiązującym (jedna strona wypłaca kapitał, a druga spłaca go wraz z odsetkami), ale nie dotyczy wymiany dwóch ekwiwalentnych świadczeń (obie strony świadczą sobie wzajemnie pieniądze, przy czym jedna zwraca to, co jej wypłacono oraz wynagrodzenie za korzystanie w postaci odsetek).
Co więcej, skoro konsument spłacił już kapitał, to czy można mówić, że nie zaoferował spłaty, skoro kwota ta jest już w posiadaniu banku? W mojej ocenie jest to jednoznaczne – stan braku zaoferowania wykonania świadczenia wzajemnego nie występuje.
Ponadto zarzut zatrzymania często jest przez banki podnoszony pod warunkiem – czyli “ewentualnie, na wypadek uznania przez sąd, że umowa jest nieważna”. Skorzystanie z prawa zatrzymania, tak jak potrącenie czy wytoczenie powództwa to tak zwane czynności materialnoprawne (wywołujące nie tylko skutki procesowe, ale też kształtuje sferę praw i obowiązków danej osoby). Tego typu oświadczenie z samej swojej natury nie może być złożone pod warunkiem (z pewnymi wyjątkami dotyczącymi potrącenia).
W końcu – sprawy frankowe nie dotyczą przecież rozliczenia umowy kredytu, skoro sąd wyrokiem tę umowę unieważnia. Podstawą wzajemnych roszczeń są tu przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu/nienależytym świadczeniu, a nie zobowiązanie umowne. Skoro kontrakt jest nieważny, a umowa jest traktowana jakby nigdy nie była zawarta, to siłą rzeczy nie może być “umową wzajemną”.
Podchodząc do sprawy uczciwie wskazać należy, że Sąd Najwyższy, niejako na marginesie jednej ze swoich uchwał, dopuścił możliwość zastosowania prawa zatrzymania w sprawach frankowych, Jednakże nie wykluczyło to wątpliwości – sądy powszechne nadal często odmawiają uwzględnienia tego zarzutu, a pytanie, czy w sprawie wzajemnych świadczeń pieniężnych skorzystanie z prawa zatrzymania jest dopuszczalne zostało skierowane do rozszerzonego składu Sądu Najwyższego. Oczekujemy również na wyrok TSUE w tej sprawie. Sprawa nie jest zatem zamknięta, a prokonsumenckie podejście Trybunału sugeruje optymistyczne oczekiwania.
A jeśli sąd uwzględni zarzut zatrzymania?
Wówczas również kredytobiorca nie jest w złej sytuacji. W ramach “zaoferowania zapłaty” sugerujemy wówczas skorzystać z prawa potrącenia i wezwać bank do spłaty nadwyżki. Nie ma zatem potrzeby gromadzenia środków kwotach liczonych w setkach tysięcy, by uzyskać swoją należność.
Podsumowując, z zarzutem zatrzymania można z sukcesami walczyć, a nawet jego uwzględnienie nie stawia konsumenta na przesadnie niekorzystnej pozycji.
Kancelaria świadczy usługi w zakresie obsługi “frankowiczów”, w tym w zakresie odpowiedzi na podnoszone zarzuty zatrzymania.
adwokat Jakub Hajduk